Czy nasze życie to też maraton?
Ten film czekał na mnie latami. Pierwszy raz usłyszałam o nim w 2016 lub 2017, kiedy to dopiero wchodziłam w świat koreańskich filmów i seriali. Zapisałam go sobie w pamięci i na tej stronie żeby na pewno go nie zgubić. Nie zgubiłam go i nie zapomniałam, jednak nigdy nie czułam się na niego gotowa. Mój własny starszy brat jest autystykiem i obawiałam się jak zareaguje na ten film. Dopiero teraz jako 24 latka w trudnym momencie mojego życia postanowiłam, że potrzebuje tego filmu, zarówno żeby się wypłakać jak i po to by może lepiej zrozumieć siebie. Po seansie łzy dalej napływają, jednak obraz staje się bardziej klarowny, a nie mglisty.
Współcześnie prawie wszyscy wiemy, że autyzm to spektrum, więc jedna diagnoza autyzmu nie jest równa drugiej. Mogę jednak osobiście powiedzieć, że to właśnie ten autyzm pokazany w Maratonie jest jednym z najbliższych popkulturowych ujęć autyzmu mojego brata. To ten autyzm, który nie jest genialny i nie sprawia, że jesteś ludzkim kalkulatorem, za to sprawia, że relacje międzyludzkie są ogromną trudnością, a twoje słowa to zazwyczaj nie twoje myśli, a kalka z tego co usłyszałeś, czy to od drugiej osoby, czy w reklamie. Mój brat nigdy nie został biegaczem, żyje dużo normalniejszym życiem, chociaż w wieku nastoletnim biegał i tak jak główny bohater, ograniczał tym swoje zachowania autoagresywne wynikające z nadmiernego przebodźcowania lub zbyt małego odczuwania bodźców. Nasza mama nigdy nie wymuszała na moim bracie tego co mama głównego bohatera, jednak widziałam między nimi ogromne podobieństwo, choćby w życzeniu, by niepełnosprawny syn umarł chociaż dzień przed nią. Widziałam też podobieństwo między mną, a bratem głównego bohatera, mimo że od dawna nie jestem już nastolatką, a moi rodzice wkładali dużo wysiłku w to bym nie czuła się w ten sposób. Nie jest to jednak w moim odczuciu film dla rodzeństwa, dla tych z nas, którzy stali się "glass child". Jest to za to film dla matek autystyków, który, jeśli dobrze odebrany może pomóc im zrozumieć, że ich autystyczne dziecko to osobny byt, z własnymi pasjami, potrzebami, wadami i osobowością. Że one (matki) wcale nie są przedłużeniem swojego dziecka, że nie zawsze je rozumieją i że życie ich dziecka może trwać nawet wtedy, kiedy ich nie będzie jeśli dadzą mu faktycznie żyć i zaufają innym opiekunom.
Bardzo ważnymi elementami w filmie są sceny, w których główny bohater zachowuje się nieodpowiednio wobec kobiet. Często pomija się te niewygodne tematy i ukazuje wyidealizowany obraz autyzmu jako genialnego dziecka, a następnie dorosłego. W tym filmie tak nie jest. Dodatkowo wieczna nieobecność ojca wiernie oddaje rzeczywistość wielu rodzin z niepełnosprawnym dzieckiem.
Maraton to samozaparcie, bieg, który wymaga od ciebie zrozumienia swoich granic. Bieg, który cię wyczerpuje i uczy, że nie zawsze szybkie tempo oznacza sukces. Czym innym jest opieka nad autystycznym dzieckiem, jeśli nie pewnego rodzaju maratonem, w którym rodzic musi połączyć samozaparcie z pokorą. Zrozumieć inność swojego dziecka, ale nie wiązać jej ze słabością. Czym innym jest życie każdego z nas jeśli nie maratonem? Biegiem, w którym musimy wiedzieć kiedy zwolnić, kiedy trzymać tempo, a kiedy przyspieszyć. Biegnąc go pierwszy raz zawsze popełniamy błędy, na którym jednak powoli się uczymy.
Współcześnie prawie wszyscy wiemy, że autyzm to spektrum, więc jedna diagnoza autyzmu nie jest równa drugiej. Mogę jednak osobiście powiedzieć, że to właśnie ten autyzm pokazany w Maratonie jest jednym z najbliższych popkulturowych ujęć autyzmu mojego brata. To ten autyzm, który nie jest genialny i nie sprawia, że jesteś ludzkim kalkulatorem, za to sprawia, że relacje międzyludzkie są ogromną trudnością, a twoje słowa to zazwyczaj nie twoje myśli, a kalka z tego co usłyszałeś, czy to od drugiej osoby, czy w reklamie. Mój brat nigdy nie został biegaczem, żyje dużo normalniejszym życiem, chociaż w wieku nastoletnim biegał i tak jak główny bohater, ograniczał tym swoje zachowania autoagresywne wynikające z nadmiernego przebodźcowania lub zbyt małego odczuwania bodźców. Nasza mama nigdy nie wymuszała na moim bracie tego co mama głównego bohatera, jednak widziałam między nimi ogromne podobieństwo, choćby w życzeniu, by niepełnosprawny syn umarł chociaż dzień przed nią. Widziałam też podobieństwo między mną, a bratem głównego bohatera, mimo że od dawna nie jestem już nastolatką, a moi rodzice wkładali dużo wysiłku w to bym nie czuła się w ten sposób. Nie jest to jednak w moim odczuciu film dla rodzeństwa, dla tych z nas, którzy stali się "glass child". Jest to za to film dla matek autystyków, który, jeśli dobrze odebrany może pomóc im zrozumieć, że ich autystyczne dziecko to osobny byt, z własnymi pasjami, potrzebami, wadami i osobowością. Że one (matki) wcale nie są przedłużeniem swojego dziecka, że nie zawsze je rozumieją i że życie ich dziecka może trwać nawet wtedy, kiedy ich nie będzie jeśli dadzą mu faktycznie żyć i zaufają innym opiekunom.
Bardzo ważnymi elementami w filmie są sceny, w których główny bohater zachowuje się nieodpowiednio wobec kobiet. Często pomija się te niewygodne tematy i ukazuje wyidealizowany obraz autyzmu jako genialnego dziecka, a następnie dorosłego. W tym filmie tak nie jest. Dodatkowo wieczna nieobecność ojca wiernie oddaje rzeczywistość wielu rodzin z niepełnosprawnym dzieckiem.
Maraton to samozaparcie, bieg, który wymaga od ciebie zrozumienia swoich granic. Bieg, który cię wyczerpuje i uczy, że nie zawsze szybkie tempo oznacza sukces. Czym innym jest opieka nad autystycznym dzieckiem, jeśli nie pewnego rodzaju maratonem, w którym rodzic musi połączyć samozaparcie z pokorą. Zrozumieć inność swojego dziecka, ale nie wiązać jej ze słabością. Czym innym jest życie każdego z nas jeśli nie maratonem? Biegiem, w którym musimy wiedzieć kiedy zwolnić, kiedy trzymać tempo, a kiedy przyspieszyć. Biegnąc go pierwszy raz zawsze popełniamy błędy, na którym jednak powoli się uczymy.
Was this review helpful to you?